Przedsionek piekła - Bitwa na Łuku Kurskim - 5 lipca 1943

4 lipca 1943 roku rozpoczęła się operacja "Cytadela" - uderzenie niemieckich wojsk na Łuku Kurskim. Uderzenie, które miało przywrócić III Rzeszy dominację na wschodnim teatrze działań i dać czas na reorganizację wojsk i odtworzenie potęgi Wehrmachtu.
Narodziny Planu
Mapa przedstawiająca ogólny przebieg linii frontu w przededniu niemieckiej ofensywy.
Gdy końca dobiegała niemiecka kontrofensywa w rejonie Charkowa dowodzący siłami Grupy Armii "Południe" Feldmarszałek Erich Mannstein zaproponował kontynuowanie uderzenia bez pauzy operacyjnej na występ we froncie zajmowany przez wojska sowieckie. Proponował wciągnięcie do aktywnych działań wojsk Grupy Armii "Środek" Feldmarszałka Gunthera von Kluge. Wspólna operacja tych dwóch wielkich związków miała w zamyśle doprowadzić do likwidacji wielkich sił sowieckich i zapewnić tym samym czas niezbędny do ukończenia przez Wehrmacht procesu reorganizacji sił i odtwarzania zniszczonych podczas stalingradzkiej klęski związków taktycznych. Przeciw tej wizji zaoponował von Kluge wskazując (nie bez racji) na słabość swych sił i konieczność dokonania głębokich przegrupowań w celu utworzenia dostatecznie silnej grupy uderzeniowej. Pomysł w swej pierwotnej postaci upadł, ale w umyśle Hitlera idea wielkiej ofensywy zakiełkowała i zdecydował on o realizacji wielkiego uderzenia po uprzednim przygotowaniu wojsk, zatem rozkazem ogólnym nr 6 z dnia 14 kwietnia 1943 zatwierdził on Plan "Cytadela" do realizacji - terminem rozpoczęcia działań miał być 10 do 15 maja 1943. 
Mapa przedstawiająca zarys planu "Cytadela"
W tym samym czasie sowieckie dowództwo najwyższe, czyli Józef Stalin pozostawał pod wielkim wrażeniem niemieckich sukcesów w okolicach Charkowa. Wprawdzie ubytki w ludziach i sprzęcie dość szybko uzupełniano, ale pozostawał aspekt psychologiczny. O ile w czasie Operacji "Galop" i "Gwiazda" sowiecki generalissimus przejawiał wręcz euforyczny optymizm i żywił głębokie przekonanie o całkowitym załamaniu się zdolności bojowej Wehrmachtu, to pod wrażeniem klęsk lutowo-marcowych przyszło otrzeźwienie, które szybko przeszło w skrajny pesymizm. Pod wpływem tych doświadczeń i za radą szerokiego grona doradców Stalin zadecydował o przejściu do strategicznej defensywy, co sprowadzało się do oczekiwania na to jaki ruch wykonają Niemcy. W ten sposób doszło do wyjątkowo długiej jak na warunki Frontu Wschodniego patowej sytuacji, w której żadna ze stron przez długi okres czasu nie podjęła żadnych działań ofensywnych. Nadszedł czas zbierania sił do wielkiej rozgrywki.
Przygotowania
Do przeprowadzenia tak wielkiej operacji zaczepnej Niemcy musieli zgromadzić odpowiednio wielką ilość związków taktycznych i w przypadku Grupy Armii "Południe" nie było to problemem, bowiem w ramach podległych jej dowództwu 1 i 4 Armii Pancernej działało dostatecznie silne zgrupowanie pancerne, ale znacznie gorzej pod tym względem prezentowały się możliwości Grupy Armii "Środek". Północny odcinek występu kurskiego zajmowała 2 Armia Pancerna generała Schmidta, ale nie dysponowała poważniejszymi siłami, a gros jej związków taktycznych stanowiły dywizje piechoty. Równie ubogie były rezerwy Grupy Armii, więc skąd wzięły się jednostki mające stanowić północne ramię kleszczy? 
Fot. "Tygrys" wraz towarzyszącym mu oddziałem piechoty.
Otóż 28 lutego 1943 roku rozpoczęła się ewakuacja wojsk niemieckich utrzymujących worek demiański i zakończyła się pomyślnie 1 marca 1943, ponadto w okresie od 1 do 22 marca 1943 przeprowadzono Operację "Bawół", czyli ewakuację występu Rżewsko-Wiaziemskiego. W konsekwencji skrócono front i wycofano do rezerw blisko 30 związków taktycznych - gros z nich miało wziąć udział w operacji zaczepnej pod Kurskiem. Oddziały północnej grupy uderzeniowej zorganizowano w ramach 9 Armii Generała Waltera Modela. Dysponował on łącznie czternastoma dywizjami piechoty, dywizją grenadierów pancernych i sześcioma dywizjami pancernymi rozwiniętymi w ramach pięciu korpusów. Do wykonania uderzenia od południa zgrupowano 4 Armię Pancerną i Grupę Armijną "Kempf" dysponującymi łącznie dziesięcioma dywizjami piechoty, czterema dywizjami grenadierów pancernych i pięcioma dywizjami pancernymi. Pamiętać należy, że trzy dywizje grenadierów pancernych SS i dywizja grenadierów pancernych "Grossdeutschland" były w istocie bardzo silnymi dywizjami pancernymi o rozbudowanej strukturze.
Fot. grupa "Panther" na pozycjach wyjściowych do ataku.
Dość szybko zmieniono termin rozpoczęcia operacji na późniejszy i jeszcze wielokrotnie go przekładano. Powodem był zbyt powolny dopływ rezerw ludzkich i materiałowych do jednostek uderzeniowych. Mścił się zwłaszcza w dywizjach z 9 Armii niski poziom nasycenia sprzętem i ludźmi. Wynikał on nie tyle z wysokości ponoszonych uprzednio strat, co ze świadomej polityki zarządzania rezerwami. Otóż przed kampanią letnią 1942  skierowano strumień uzupełnień do oddziałów na południowym odcinku frontu, minimalnie tylko wzmacniając wojska Grupy Armii "Środek". Ponadto zabrano z jednostek pancernych jej podległych mnóstwo sprzętu, gdyż poziom produkcji był dalece niewystarczający. W 18 Dywizji Pancernej wręcz zastąpiono mechaniczne pojazdy transportowe zaprzęgami końskimi. Polityka ta dotyczyła nie tylko broni pancernej. Ponieważ w dywizjach piechoty nie dało się uzupełnić strat z lat 1941 - 1942, uzupełnienia ludzkie w znacznej mierze kierowano ku dywizjom z południowego odcinka frontu. Pozostałe dywizje reorganizowano rozwiązując po jednym batalionie piechoty w każdym pułku i często także łącząc batalion przeciwpancerny z batalionem rozpoznawczych w hybrydę nazywana batalionem szybkim. W ten sposób dwie trzecie niemieckich dywizji piechoty na wschodzie zmniejszyło swe stany etatowe z 17 000 ludzi do około 13 000 i takie , słabsze dywizje tworzyły jądro 9 Armii. Jeszcze w przededniu ofensywy Model narzekał, że ze swych dywizji piechoty jedną zaledwie zgodnie ze standardami można uznać za gotową do ograniczonych działań ofensywnych, pozostałe natomiast nie spełniają tej normy. Dowództwo naczelne, czyli Hitler zbywał ten argument nakazując skierować na front do bezpośredniego wsparcia dywizji piechoty liczne dywizjony dział szturmowych, które w poprzednich kampaniach dowiodły swej wartości bojowej. Istotna przyczyną opóźnienia realizacji planu ofensywy był problem poziomu produkcji broni pancernej. Do lutego 1943 zasadniczo przemysł niemiecki funkcjonował niemalże jak na stopie pokojowej i w efekcie dostawy czołgów nie pokrywały rosnącego zapotrzebowania. Przepadły też w kampanii zimowej liczne związki pancerne, które należało odtwarzać od podstaw, krótko mówiąc Panzerwaffe z początkiem marca 1943 znajdowała się w stanie głębokiej zapaści. Zaradzić temu miało przywrócenie do czynnej służby generała Guderiana, który jako specjalista objął nowo utworzone stanowisko Generalnego Inspektora Broni Pancernej. Wdrożono też program forsownej rozbudowy mocy produkcyjnych, który dość szybko dał efekty w postaci skokowego wzrostu produkcji pojazdów i części zamiennych. działania te zbiegły się w czasie z podjęciem seryjnej produkcji nowych typów wozów - wystartowała produkcja czołgu średniego PzKpfw V "Panther" i zwiększono produkcję czołgów ciężkich PzKpfw VI "Tygrys", co w połączeniu ze zwiększoną wydajnością produkcji podstawowych dotąd "trójek" i "czwórek" miało Panzerwaffe dać przewagę techniczna na polu walki. Najlepiej sytuacja wyglądał w Luftwaffe - do wsparcia operacji skierowano 4 i 6 Flotę Powietrzną, które grupowały znakomitą większość niemieckich jednostek lotniczych na Froncie Wschodnim. Sprzęt lotniczy w większości przypadków zdecydowanie górował nad sprzętem sowieckim, a różnice w poziomie wyszkolenia personelu latającego pozwolę sobie pominąć milczeniem. Naturalnie poważną przeszkoda na drodze do uzyskania panowania w powietrzu była ilość radzieckich samolotów, ale ponieważ w rejonie Kurska zgrupowano najlepsze myśliwskie Gruppen działające na wschodzie z optymizmem patrzono w przyszłość.
Fot. Formacja Focke Wulf 190 A z JG 54 "Gruneherz".
Tymczasem strona radziecka należycie wykorzystywała prezenty niemieckie polegające na ciągłym przekładaniu terminu ofensywy rozbudowując w okolicach Kurska umocnienia na niespotykaną skalę. Właściwie można by rzec, że cały Łuk Kurski zamieniony został na jeden wielki rejon umocniony. Wysiłek włożony w inżynieryjne przygotowanie terenu do bitwy obronnej był imponujący - zbudowano trzy główne pasy obrony, wzmocnione trzema zapasowymi, położono tysiące min, wybudowano niezliczoną ilość schronów i stanowisk ogniowych. Sukcesywnie też wzmacniano siły broniące kurskiego występu, czyli Front Centralny i Front Woroneski. Na bezpośrednim zapleczu rejonu przyszłych działań rozlokowano jednostki rezerwowego Frontu Stepowego. Wszystko to razem tworzyło gigantyczną masę wojsk i sprzętu bojowego. Stawka miała o tyle ułatwione zadanie, że pomijając działania wywiadowcze już pobieżna analiza sytuacji na froncie kierowała uwagę ku Kurskiemu wybrzuszeniu, jako miejscu najbardziej narażonego na niemiecki atak. 
Fot. Do budowy systemu umocnień Sowieci wykorzystali tysiące cywilów.
Ponadto na kierunki uderzeń jednoznacznie wskazywał wzmożony ruch dofrontowy na interesującym nas obszarze. Zdecydowanie uznać należy przygotowania strony sowieckiej za kompletne i wyczerpujące istniejące wówczas możliwości. Łącznie zgromadzono w rejonie przyszłych walk ponad 1900000 żołnierzy, nieco ponad 5000 czołgów i dział pancernych, ponad 25000 dział i moździerzy i około 2500 samolotów. Ponadto do szybkiego przerzucenia w zagrożony rejon przygotowano formacje lotnicze liczące około 1000 maszyn. pośpiesznie wcielano też tysiące rezerwistów, aby utworzyć odpowiednią rezerwę ludzką w przewidywaniu ciężkich strat. Także bazy sprzetowo-materiałowe przyjęły na swe stany wielkie ilości sprzętu bojowego i zaopatrzenia i gotowe były do szybkiego pokrywania strat techniki wojennej. 
Fot. Radzieckie T-34 przed bitwą. 
Po niemieckiej stronie frontu do walki przygotowywały się oddziały liczące łącznie ponad 750000 żołnierzy, około 10000 dział i moździerzy, ponad 2000 czołgów i dział pancernych (podawana w wielu opracowaniach liczba 2900 pojazdów jest dla każdego znającego realia Wehrmachtu kompletnie niewiarygodna) i 2000 samolotów. Wśród parku pancernego ogromne nadzieje pokładano w nowych pojazdach, których na front dostarczono odpowiednio - 147 "Tygrysów", 200 "Panther" i 89 ciężkich dział pancernych "Ferdinand". Mijały ostatnie dni ciszy i wielka burza była już tuż, tuż.
Bitwa
Do pierwszych starć doszło już 4 lipca w godzinach wieczornych doszło do pierwszych starć związanych z wykonywaniem przez niemieckich pionierów prac inżynieryjnych otwierających atakującym oddziałom przejścia przez zasieki. Zasadniczy atak miał rozpocząć się 5 lipca o 3.00, ale w związku z zeznaniami wziętego do niewoli pioniera o 2.20 część środków artyleryjskich Frontu Centralnego rozpoczęła nawałę ogniową na niemieckie pozycje wyjściowe. Gwałtowny ostrzał nie zadał Niemcom poważniejszych strat, ale poważnie zdezorganizował przygotowania do ataku, który opóźnił się na północnym odcinku o kilka godzin. Również artyleria Frontu Woroneskiego, broniącego południowego odcinka wykonała nawałę ogniową, ale jej efekt był jeszcze słabszy niż na odcinku północnym. Dowódca 9 Armii Generał Walter Model zdając sobie sprawę z konieczności pokonania silnie ufortyfikowanej strefy obronnej przeciwnika starał się oszczędzić maksymalnie podległe sobie dywizje pancerne i do pierwszego uderzenia użył tylko jednej z nich. Zasadniczy wysiłek spoczął na barkach piechoty wspieranej przez działa szturmowe. Uderzenie przeprowadzone zostało na dwóch kierunkach, główne - wprost na południe, wzdłuż linii kolejowej Kursk-Orzeł i pomocnicze - na Małoarchangielskoje. Generalnie Niemcy zaatakowali na stosunkowo wąskim, bo zaledwie 30 kilometrowym pasie i po pierwszych niepowodzeniach na kierunku pomocniczym zatrzymali tam swe ataki, co pozwoliło dowodzącemu obroną sowiecką Generałowi Konstantemu Rokossowskiemu odczytać kierunek zasadniczego kierunku uderzenia i skierować w rejon walk odwody. Był to poważny błąd, które wiele miał Niemców kosztować. Generalnie pierwszego dnia walk 9 Armia uzyskała bardzo niewielkie postępy i już pierwszej nocy Model postanowił skierować do akcji swe dywizje pancerne. 
Fot. Kolumna PzKpfw III w drodze na front.
Dowodzący na południowym Generałowie Hoth i Kempf uderzyli na szerszym odcinku frontu, liczącym około 60 kilometrów i użyli w pierwszym rzucie większości swych związków szybkich. Także tutaj postępy były niewielkie, ale niemieckie uderzenia wyczerpywały sowiecką obronę i już pierwszego dnia trzeba było interwencji odwodów. o ile na ziemi oddziały radzieckie stawiały potężny opór, to w powietrzu doszło do masakry - od rana niemieckie myśliwce dziesiątkowały radzieckie formacje lotnicze na linii frontu. Bohaterem dnia był sierżant Hubert Strassl, który w swoim Focke Wulf 190 A5 zgłosił w 4 wylotach 15 zwycięstw! Radzieckie lotnictwo już pierwszego dnia walk poniosło straszliwe straty, ale stała jego obecność nad obszarem walk ograniczała skuteczność Luftwaffe w atakowaniu celów naziemnych. Około południa radzieckie samoloty próbowały wykonać uderzenie na niemieckie bazy lotnicze, ale ponownie skutecznie interweniowały niemieckie myśliwce - nad Panikowo, główną bazę myśliwców 6 Floty Powietrznej nie dotarł żaden radziecki bombowiec. 6 lipca od rana wznowiono walki, tym razem z wyraźnym już powodzeniem strony niemieckiej, zarówno na północnym, jak i na południowym odcinku atakujący przełamali pierwszy pas sowieckiej obrony. Mimo strat na polach minowych i świetnie przygotowanej obrony oddziały niemieckie dotarły na przedpola kolejnego pasa obrony radzieckiej w okolicach Ponyri i Olchowatki, gdzie starły się z kontratakującymi związkami pancernymi z sowieckich rezerw. Uderzenie 2 Armii Pancernej wymierzone w XXXXVII Korpus Pancerny, choć źle skoordynowane wyhamowało niemiecki impet. oddziały radzieckie poniosły duże straty, ale niemieckie czołgi były w stanie podjąć atak na Olchowatkę dopiero późnym popołudniem. Uderzenie to nie powiodło się, podobnie jak kolejne ataki w trwających przez kolejne trzy dni śmiertelnych zmaganiach. Oddziały 9 Armii nie były w stanie opanować ani Olchowatki, ani Ponyri, zajmując jednak wsie Bobrik i Gnilec leżące pomiędzy nimi. 
Mapa przedstawiająca postępy północnego zgrupowania uderzeniowego.
Na południu III Korpus Pancerny atakujący  z niewielkiego przyczółka na Dońcu ponosząc duże straty spychał zaledwie sowieckich obrońców w kierunku na Koroczę. 4 Armia Pancerna mając w pierwszym rzucie XXXXVIII Korpus Pancerny i II Korpus Pancerny SS uzyskała większe powodzenie. Ponieważ do wieczora 6 lipca mino rzucenia do walki niemal wszystkich rezerw Frontu Woroneskiego, a oddziały niemieckie stale parły naprzód Stawka zdecydowała o skierowaniu na południowy odcinek łuku rezerw strategicznych. 5 Armia Gwardyjska i 5 Armia Pancerna rozwinęły się na linii Prochorowka - Korocza w oczekiwaniu na rozkaz o przeciwuderzeniu. Po skierowaniu do walki kolejnych sił sowiecki przygotowywali się do wielkiego przeciwuderzenia. Na Północnym froncie uderzenie niemieckie utknęło na drugiej linii obrony sowieckiej i wprowadzenie do akcji kolejnych związków pancernych nie poprawiło ogólnego obrazu sytuacji - Armia Czerwona mocno trzymała i Olchowatkę i Ponyri, nieustannie kontratakując. 10 lipca stało się jasne, że atak 9 Armii utknął, co gorsza, 12 lipca siły radzieckiego Frontu Briańskiego rozpoczęły uderzenie na północną część występu orłowskiego, będącego podstawą działań 9 Armii. Nimieckie oddziały pancerne zaczęły przemieszczać się na północ. Na południowym odcinku frontu postępy uzyskał III Korpus Pancerny atakując wzdłuż Dońca na Rżawiec, oraz II Korpus Pancerny SS, który po przełamaniu drugiego pasa sowieckiej obrony, osiągnął rzekę Psioł, na której 3 Dywizja Grenadierów Pancernych SS uchwyciła przyczółek. XXXXVIII Korpus Pancerny po początkowych sukcesach utknął w ciężkich walkach o kompleks leśny Wierchopienije. Oddziały niemieckie zmieniały powoli kierunek uderzenia, kierując się na Prochorowkę. 
Prochorowka
W bezustannych kontratakach wyczerpały się siły sowieckiej 1 Armii Pancernej, ale dzięki ruchowi jednostek Frontu Stepowego udało się sowieckiemu dowództwu utworzyć w miarę silną pozycję na trzecim pasie obrony. Celem ataku II Korpusu Pancernego SS stał się obszar Prochorowki - to tam właśnie Niemcy zamierzali przełamać trzecią linię obrony radzieckiej. 10 i 11 lipca grenadierzy pancerni SS posunęli się na przód o 3 kilometry i zarówno niemieccy żołnierze, jak i ich dowódcy wyczuwali, że nadchodzi przesilenie w bitwie. Jednakże w nocy od strony sowieckiej dało się słyszeć wzmożony ruch i odgłosy pracy wielu silników czołgowych - jako, że był to niezawodny znak wskazujący na bliski zmasowany pancerny kontratak oddziały niemieckie do rana przygotowywały swą obronę. 
Fot. Radziecki kontratak pancerny.
12 lipca o 8.00 rano ich pozycje wyjściowe do ostatecznego ataku zostały zaatakowane przez fale radzieckich czołgów i masy piechoty - rozpętała się jedna z najcięższych walk II Wojny Światowej. 3 Dywizja "Tottenkopf" zaatakowana została przez 33 Gwardyjski Korpus Piechoty, a na pozycje 1 i 2 Dywizji Grenadierów Pancernych SS spadło natarcie 2, 18, 29 Korpusu Pancernego i 2 Korpusu Pancernego Gwardii. Fale radzieckich T-34 atakowały z uporem i na otwartej przestrzeni ponosiły ciężkie straty - paradoksalnie, choć konstrukcyjnie górowały nad niemieckimi Panzer III i IV, jednak radzieccy czołgiści jako gorzej wyszkoleni nie potrafili dorównać niemieckim manewrowością i siłą ognia. Sytuację atakujących pogarszała jeszcze stała obecność Luftwaffe na polu walki. Mimo wysiłków radzieckich pilotów nad polem bitwy dominowały niemieckie maszyny. Do wieczora wszystkie radzieckie ataki zostały odparte i sowieckie jednostki powróciły na pozycje wyjściowe. Nie posunęły się jednak naprzód także oddziały II Korpusu Pancernego SS, jedynie III Korpus Pancerny w udanej akcji zlikwidował worek rżawiecki i wreszcie nawiązał łączność łokciową ze swym ciężko walczącym sąsiadem. 
Mapa przedstawiająca postępy południowego zgrupowania uderzeniowego.
W nocy do jednostek niemieckich przygotowujących się do wznowienia działań dotarł rozkaz wstrzymujący operację. Jak do tego doszło? Otóż 12 lipca wieczorem rozpoczęła się nadzwyczajna konferencja w kwaterze głównej z udziałem Hitlera, Mannsteina i von Kluge. Dowódca Grupy Armii "Środek" wskazał na niemożność kontynuowania działań ofensywnych wobec radzieckiego uderzenia na Orzeł i wyczerpania sił 9 Armii, Mannstein replikował, że kwestia przełamania radzieckiej obrony jest sprawą najbliższej przyszłości i domagał się kontynuowania działań, jednakże Hitler zdecydował o przerwaniu operacji. Generał Model objął dowództwo nad wszystkimi jednostkami w rejonie Orła i ostatecznie przesunął ciężar swych działań na północ wspierając swymi czołgami słabnące jednostki 2 Armii Pancernej, którą zresztą 9 Armia wchłonęła. Grupa Armii "Południe" miała wycofać do rezerwy II Korpus Pancerny SS, a 1 Dywizja Grenadierów Pancernych SS miała zostać przerzucona do Włoch, gdyż Alianci wylądowali na Sycylii. Do 24 lipca oddziały niemieckie w zasadzie opuściły z takim trudem zdobyte obszary. Sowieci jednakże nie zamierzali dać Niemcom pauzy operacyjnej i zintensyfikowali nacisk w rejonie Orła i rozpoczęli uderzenie na południu nad rzeką Mius w kierunku Donbassu. Teraz Armia Czerwona miała inicjatywę strategiczną i na całym południowym odcinku frontu trwały ciężkie walki.
Po Bitwie
Operacja "Cytadela" zakończyła się fiaskiem, a Niemcy nie zdołali zlikwidować występu kurskiego. Podczas walk straty niemieckie wyniosły łącznie 54 182 żołnierzy zabitych, rannych i zaginionych. Ponadto przepadło od 250 do 300 czołgów i dział szturmowych, około 500 armat i moździerzy, a Luftwaffe utraciła 159 samolotów. Zwycięskie oddziały radzieckie utraciły w walkach 177 847 żołnierzy, 1600 do 1900 czołgów i blisko 1000 samolotów. Mimo tak dużych strat potencjał bojowy Armii Czerwonej rósł i w nadchodzących miesiącach uzyskała ona już ogromną przewagę nad broniącymi się już teraz związkami niemieckiej Ostheer. Tendencja ta miała trwać aż do końca wojny. Często określa się bitwę na Łuku Kurskim grobem niemieckiej broni pancernej, co jest jednak stwierdzeniem mocno na wyrost. 
Mapa przedstawiająca ogólny przebieg działań i linię frontu 1 sierpnia 1943.
Po pierwsze straty niemieckie nie były aż tak wielkie jak na to wskazują liczne publikacje bezmyślnie powtarzające dane zaczerpnięte z radzieckich opracowań. Po drugie, dość często ulega się złudzeniu utraty przez Wehrmacht znacznego procenta wartości bojowej analizując następujące po Łuku Kurskim kolejne walki na wschodzie. Otóż niezdolność strony niemieckiej do tworzenia wielkich zgrupowań pancernych mogących wpływać na sytuację na froncie w wymiarze strategicznym brała się ze stałego drenażu sił działających na wschodzie na rzecz wzmacniania potencjału jednostek przeznaczonych do obrony Europy Zachodniej. Proces ten dotyczył także Luftwaffe, która do jesieni 1943 osłabiła do minimum siły myśliwskie, przesuwając kolejne jednostki do Obrony Powietrznej Rzeszy. Ponadto często umyka prosty fakt - od jesieni 1943 rozpoczął się proces przezbrajania dywizji pancernych, podczas którego zastępowano pojazdy PzKpfw III na PzKpfw V "Panther". Debiut bojowy tych ostatnich na Łuku Kurskim nie wypadł zbyt okazale, gdyż znakomita część tych wozów nie wzięła udziału w walkach, z powodu licznych awarii. "Panthery" mimo usterek technicznych uzyskały bardzo pozytywne opinie załóg i stały się etatowo obok Panzer IV podstawowym czołgiem Panzerwaffe. 
Fot. Płonący "Ferdinand".
Naturalnie przemysł niemiecki nie był w stanie dostarczyć odpowiedniej ilości wozów i proces przezbrojenia trwał długo, ograniczając zdecydowanie ilość wozów bojowych dostępnych do akcji. Kompletnie nie sprawdziły się wozy "Ferdinand" - nie posiadające karabinów maszynowych do obrony przed piechotą poniosły wielkie straty i wkrótce zniknęły z Frontu Wschodniego. Potwierdziły swa groźną reputację "Tygrysy", nie mając przeciwnika na otwartych przestrzeniach Frontu Wschodniego. Sukcesywnie tworzono nowe związki tych wozów. Po stronie sowieckiej mimo strat T-34 nie zawiódł - był łatwy w produkcji i obsłudze, co dla sowieckich pancerniaków charakteryzujących się niską kulturą techniczną miało niebagatelne znaczenie. Rozpoczęto prace nad modernizacją uzbrojenia w postaci nowej armaty 85 mm i w konsekwencji wóz ten pozostał podstawowym pojazdem Armii Czerwonej jeszcze przez wiele lat. Przydatności tez w warunkach wojny wschodzie dowiodły nowe systemy artyleryjskie. Gorzej było w siłach powietrznych - sowieckie maszyny nowych typów wbrew obiegowej opinii nadal nie dorównywały niemieckim, a wraz z wprowadzeniem do służby nowszych wariantów niemieckich myśliwców sytuacja "stalinowskich sokołów" jeszcze się pogorszyła. Dopiero wycofanie z Frontu Wschodniego znacznej części niemieckich myśliwców, a potem uziemienie z uwagi na braki w zapasach paliw formacji bombowych i stopniowe ich rozwiązywanie ustaliły równowagę w powietrzu, jednakże, wszędzie tam, gdzie Niemcy byli w stanie zebrać dostatecznie duże siły lotnicze szybko potrafili zdobyć lokalną przewagę w powietrzu. Okrzepło też sowieckie dowództwo - działania Watutina i Rokossowskiego były prawidłowe i poziom operacyjny sowieckich dowódców znacznie wzrósł. Naturalnie nie ustrzegli się oni błędów i pod Kurskiem i potem, ale wraz ze wzrostem potencjału bojowego Armii Czerwonej rósł tez margines odporności strony sowieckiej na nieprzemyślane działania rósł. 
Fot. Niemiecki "Marder" przejeżdżający obo wraku sowieckiego M3 "Lee".
Odwrotnie u Niemców - Mannstein spisał się bardzo dobrze, ale zawiódł Model. Co ciekawe wcześniej dowodził on dywizją pancerną i osiągnął wówczas wielkie sukcesy, jednak w skali operacyjnej dowodząc wielką masą wojsk w ofensywie zawodził działając szablonowo i podejmując nie trafione decyzje. Przyznać mu należy jednak mistrzostwo w strategicznej defensywie - jeszcze przez długi czas pozostawał w łaskach Hitlera i kierowany był już jako feldmarszałek do opanowania najgroźniejszych kryzysów. Choć jak wspomniałem wcześniej niemieckie związki pancerne utrzymały po "Cytadeli" swą wysoką sprawność bojową nie można tego powiedzieć o piechocie. Jej zdolność oporu stale malała i związane to było ze stałym procesem redukcji etatów dywizji. Do jesieni 1943 wszystkie niemieckie dywizje piechoty przeszły z etatu 9 batalionowego na 6 batalionowy. Poza niemożliwymi do uzupełnienia w krótkim czasie stratami trzeba było formować wiele nowych związków taktycznych dla innych teatrów działań. Wprawdzie typowy landser nie czuł się pokonany lub gorszy od przeciwnika i nie doszło do jakiegoś głębokiego załamania armii jak pod koniec pierwszej wojny, jednak wraz z nasilającymi się tendencjami odwrotowymi wraz z upływem czasu morale pogarszało się stopniowo, o czym świadczy pobieżna choćby analiza listów napływających z frontu. Wszystko to wraz z ostateczną utratą inicjatywy strategicznej na wschodzie malowało przed Niemcami przyszłość w raczej mrocznych barwach.

Komentarze