Operacja "Vengeance", czyli śmierć admirała - 18 kwietnia 1943

Wiosna 1943 zaczynała się dla Cesarstwa Japonii od niedobrych wieści z południowego teatru działań. Po ewakuacji z Guadalcanal resztek garnizonu armii cesarskiej Amerykanie zyskiwali coraz większą przewagę na Wyspach Salomona tak na morzu, jak i w powietrzu. Również z Nowej Gwinei napływały coraz gorsze wieści - oddziały generała Horie, które nie tak dawno zdołały dotrzeć do Iorobaiwa położonego zaledwie 32 kilometry od głównej bazy alianckiej w tym rejonie - Port Moresby teraz broniły desperacko podejść do Lae i Salamua na północnym wybrzeżu, zepchnięte na swoje pozycje wyjściowe. Aby odzyskać kontrolę nad przestrzenią powietrzną i odzyskać inicjatywę dowódca Połączonej Floty Cesarstwa Japonii admirał Isoroku Yamamoto zaplanował operację "I". Zamiar działań opierał się na skoncentrowaniu w bazach lotniczych Rabaul na Nowej Brytanii jak największej ilości samolotów i przeprowadzeniu szeregu uderzeń lotniczych na cele położone na Nowej Gwinei i Guadalcanal. Yamamoto liczył na zadanie wielkich strat aliantom, aby skonsolidować własną obronę i przede wszystkim odzyskać inicjatywę. Aby zapewnić operacji jak największe szanse powodzenia i podnieść morale pilotów jednostek mających wziąć udział w działaniach postanowił przybyć do Rabaul osobiście i nadzorować operacje lotnicze.
Fot. Admirał  IsorokuYamamoto i admirał Jinichi Kusaka w otoczeniu oficerów sztabu 11 Floty powietrznej w bazie Vunakanau podczas operacji "I".
Ataki japońskie rozpoczęły się w dniu 7 kwietnia 1943 i miały trwać przez najbliższe dwa tygodnie. Pomimo entuzjastycznych meldunków powracających do baz pilotów wyniki zmasowanych nalotów były dalekie od oczekiwań dowództwa, a straty własne rosły. Choć propaganda japońska informowała o kolejnych wspaniałych sukcesach, dowództwo 11 Floty Powietrznej pozostawało sceptyczne co do sensu kontynuowania działań lotniczych na dużą skalę. Wreszcie i admirał Yamamoto przekonał się, że kolejne powietrzne uderzenia przyniosą tylko coraz większe straty i sam był skłonny zakończyć operację "I", chciał jednak wykorzystać sytuację i odwiedzić podkomendnych stacjonujących na wysuniętych bazach. Admirał Yamamoto liczył nie tylko na podniesienie morale pilotów, ale chciał też zebrać jak najwięcej informacji o prawdziwym obliczu walk powietrznych. Postanowiono, że odwiedzi w dniu 18 kwietnia bazę lotniczą na niewielkiej wysepce Ballale w grupie wysp Shortland, niedaleko brzegów wyspy Bougainville. Informacja taka przesłana została 14 kwietnia z Rabaul do Ballale, mówiąc precyzyjnie o czasie przelotu formacji dwóch bombowców Mitsubishi G4M z admirałem Yamamoto, jego szefem sztabu, admirałem Matome Ugaki i ścisłym sztabem na pokładzie w asyście sześciu myśliwców Mitsubishi A6M "Zero". Samoloty miały wystartować z Rabaul o 6 rano i dotrzeć do Ballale po dwóch godzinach lotu. Po krótkiej inspekcji Yamamoto i jego sztab mieli powrócić do Rabaul tego samego dnia.
fot. Yamamoto na odprawie pilotów w Rabaul - to jedno z ostatnich zdjęć admirała.

Tego samego 14 kwietnia 1943 rozszyfrowany japoński radiogram wylądował na biurku dowódcy amerykańskich sił powietrznych na Wyspach Salomona, admirała Marca Mitschera. Japończycy nie zdawali sobie sprawy z dwóch istotnych faktów. Po pierwsze rutynowo używany kod marynarki JN-25D jest rutynowo deszyfrowany przez specjalną komórkę wywiadu amerykańskiej marynarki. po drugie natomiast trasa planowanego przelotu znajdowała się w zasięgu amerykańskich myśliwców działających z baz na Guadalcanal. Admirał Mitscher podjął błyskawiczną decyzję i skontaktował się z najwyższymi władzami politycznymi i woskowymi. Ostatecznie podjęcie decyzji pozostawiono admirałowi Williamowi Halsey, który zaaprobował plan przechwycenia formacji w przeddzień wylotu Yamamoto z Rabaul. Do wykonania zadania wybrano  339 dywizjon myśliwski majora Mitchella wyposażony w samoloty P-38 G "Lightning". To z pilotów tego dywizjonu Mitchell wybrał czwórkę mającą stanowić grupę uderzeniową, byli to" kapitan Lanphier i porucznicy Barber, McLanahan i Moore. Tej czwórce towarzyszyć miało 14 myśliwców mających zapewnić im osłonę z 339, 70 i 12 dywizjonu myśliwskiego. Cała operacja otrzymała kryptonim "Vengeance", czyli zemsta - wszak to Yamamoto zaplanował Pearl Harbor...
Fot. P-38 G "Lightning" - takie maszyny wyruszyły na przechwycenie japońskiej formacji.
18 kwietnia 1943, punktualnie o godzinie 6.00 z bazy Vunakanu wzniosły się w powietrze dwa bombowce Mitsubishi G4M2 z pasażerami na pokładzie. Jedna z maszyn podróżował Yamamoto, drugą natomiast admirał Ugaki. Oba samoloty należały do 705 kokutai (jednostki powietrznej marynarki japońskiej). Samoloty wspięły się na wysokość 2000 metrów i skierowały na południowy wschód.
Fot. Bombowiec marynarki Mitsubishi G4M w locie.
Kilka miut później z nieodległej bazy myśliwców Lakunai wystartowało 6 myśliwców eskorty. Były to należące do 204 kokutai samoloty Mitsubishi A6M3 Model 32 "Zero". Maszyny te utworzyły formację dwóch kluczy w kształcie litery V i szybko dogoniły powierzone ich pieczy bombowce. Dowódcą eskorty i zarazem prowadzącym pierwszy klucz był porucznik Morisaki, za którym lecieli bosman Tsujinoue i mat Sugita. Drugi klucz tworzyli bosmani Hidaka i Okazaki, oraz mat Yanagiya.
Fot. Mitsubishi A6M3 z 204 kokutai w bazie Lakunai wiosną 1943.
Myśliwce ustawiły się nieco z tyłu bombowców, około 450 metrów powyżej. cała formacja zgodnie z planem skierowała się ku Ballale. Amerykańskie myśliwce poderwały się w powietrze o 7.25 z bazy Kokum na wyspie Guadalcanal. przechwycenie japońskiej formacji miało nastąpić u brzegów wyspy Bougainville, około 10 minut lotu od Ballale. Krótko po starcie z powodu problemów technicznych grupa atakująca zmniejszyła się o 50% - do bazy zawrócić musieli porucznicy McLanahan i Moore. Ich miejsce zajęli porucznicy Hine i Holmes z grupy eskortowej. Teraz już 16 "Lightningów" pędziło na północ. Amerykanie zauważyli japońską formację dokładnie o 9.34, odrzucili dodatkowe zbiorniki paliwa i natychmiast przystąpili do ataku. Oba bombowce natychmiast zeszły nad samą wodę aby uniemożliwić Amerykanom atak od dołu. Eskorta nie od razu zareagowała. Japońscy piloci aby zmniejszyć masę swych maszyn często decydowali się na demontaż pokładowego radia i polegać musieli tylko na kontakcie wzrokowym. Gwałtowne zejście w dół bombowców odebrali jako część przygotowań do lądowania i zareagowali z opóźnieniem. Oba klucze zaatakowały teraz z przewagą wysokości mimo przewagi liczebnej przeciwnika starając się odciągnąć "Lightningi" od bombowców. Dalszy przebieg zdarzeń przez wiele lat budził kontrowersje z uwagi na spore różnice w zeznaniach uczestników akcji. 
Fot. Trasa przelotu admirała Yamamoto i plan  jego przechwycenia.

Pewne jest, że bombowce rozdzieliły się - ten z Yamamoto na pokładzie leciał nisko nad wybrzeżem Bougainville, natomiast maszyna admirała Ugaki skierowała się nad wodę. Oba bombowce zostały dość szybko trafione - maszyna Ugaki wodowała w oceanie i szef sztabu Połączonej Floty jeden z oficerów i pilot bombowca uratowani zostali potem przez japoński ścigacz. drugi bombowiec wyraźnie uszkodzony usiłował przelecieć nad zalesionym wzgórzem, ale albo pilot nie żył, albo zabrakło mocy, ponieważ samolot spadł do dżungli. Sprawcą zestrzelenia był najprawdopodobniej porucznik Rex Barber, który ostrzelał skutecznie bombowiec japoński, ale stracił go z oczu z powodu konieczności wykonania ostrego uniku. Po chwili Barber widział już tylko słup dymu unoszący się nad dżunglą. Cała walka trwała zaledwie kilka minut i Amerykanie pojedynczo i parami wycofywali się z rejonu akcji. Zabrakło wśród nich porucznika Hine'a, który zaginął - jak się potem okazało zestrzelony przez "Zero" mata Yanagiya. 
Fot. Mat Kenji Yanagiya - jedyny z szóstki pilotów eskorty,  który przeżył wojnę.
Choć amerykańscy piloci rościli sobie pretensje do zestrzelenia kilku japońskich myśliwców w rzeczywistości pięć z nich wylądowało w nieodległej bazie Buin na Bougainville, szósty natomiast, z awarią silnika lądował w Ballale, a pilotował go bosman Okazaki. Jedynym pilotem japońskim, który przeżył wojnę był mat Kenji Yangiya, który w czerwcu 1943 został ciężko ranny i po amputacji prawej ręki powrócił do Japonii. Przez wiele lat skrzętnie ukrywał tajemnicę zdarzeń z 18 kwietnia 1943, ale ostatecznie złożył szerokie wyjaśnienia na temat walki i swojego w niej udziału.
Fot. Piloci 339 dywizjonu myśliwskiego USA.
Po walce na wzgórze na którym leżał wrak bombowca, którym leciał admirał Yamamoto natychmiast skierowano ekipę ratunkową. Odnalazła ona wrak i zabrała ciała. Po uroczystej kremacji szczątki admirała Yamamoto odbyły swa ostatnią podróż do Japonii, dokąd dotarły w maju 1943. Admirałowi urządzono uroczysty państwowy pogrzeb (drugi w historii nowożytnej Japonii). jak ustaliła specjalna komisja patologów jeszcze na Bougainville admirał nie żył już w chwili upadku maszyny na ziemię - wcześniej trafiły go kule amerykańskiego myśliwca. Wrak bombowca nadal spoczywa w dżungli i jest co pewien czas odwiedzany przez turystów. Następca admirała Yamamoto na stanowisku dowódcy Połączonej Floty, admirał Mineichi Koga powiedział w dniu przyjęcia nominacji - "Jeden był Yamamoto i nikt nie zdoła go zastąpić...". Ciekawostką jest to, że admirał Koga niemal równo rok po śmierci Yamamoto zginął podczas podróży inspekcyjnej, tym razem jednak bez udziału Amerykanów.
Fot. Wrak bombowca w którym zginął admirał Yamamoto w lasach Bougainville - stan obecny.

Komentarze