K - 219 tonie ! - 6 października 1986

3 października 1986 na Północnym Atlantyku u wybrzeży Stanów Zjednoczonych rozpoczął się jeden z większych dramatów doby "Zimnej Wojny" - poważnej awarii uległ radziecki atomowy okręt podwodny K - 219. Jednostka dowodzona przez komandora Igora Britanowa przebywała na patrolu na granicy szelfu kontynentalnego Ameryki Północnej, na zachód od Bermudów. Zbudowany 15 lat wcześniej okręt podwodny należał do długiej serii jednostek projektu 667 i choć jego przydatność operacyjna była już wówczas wielce dyskusyjna pełnił nadal aktywną służbę. Jego podstawowym uzbrojeniem było 16 rakiet średniego zasięgu systemu D 5 o zasięgu 5500 kilometrów, wyposażonych w nuklearne głowice manewrujące, a przeznaczonych do niszczenia dużych celów powierzchniowych - takich jak amerykańskie miasta. Podczas zwyczajnych codziennych działań typowych dla patrolu doszło do potężnej eksplozji - okręt znajdował się wówczas na głębokości 200 metrów. Natychmiast w przedziale rakietowym wybuchł groźny pożar. Przyczyną awarii była nieszczelność w pokrywie luku wyrzutni rakiet numer 6. Przedostająca się do wnętrza wyrzutni woda stopniowo zalała tkwiący w niej pocisk D 5 i po zetknięciu się z paliwem rakiety wywołała eksplozję. Mimo sukcesu w walce z ogniem sytuacja okrętu i załogi nadal była w najwyższym stopniu krytyczna - duża ilość wody gaśniczej nie spłynęła do zęzy, lecz przedostała się do przedziału akumulatorów i spowodowała powstanie silnie toksycznego chloru. Co gorsza, wstrząs wywołany wybuchem rozszczelnił system chłodzenia jednego z reaktorów stanowiących napęd jednostki. Rzecz jasna w tego typu przypadkach reaktory wyłączają się automatycznie, ale zwarcia w instalacjach elektrycznych uniemożliwiły samoczynne wyłączenie feralnego reaktora - sytuacja K - 219 stawała się rozpaczliwa i komandor Britanow nie bacząc na ryzyko wykrycia przez amerykańskie środki zwalczania okrętów podwodnych postanowił wynurzyć okręt. Awaryjne wynurzenie powiodło się i wreszcie załodze udało się opanować pożar. Po przewentylowaniu centralnych przedziałów zespoły techniczne rozpoczęły natychmiast naprawy uszkodzonych mechanizmów, jednakże najpoważniejszy problem wciąż pozostał nierozwiązany - temperatura w rdzeniu uszkodzonego reaktora niebezpiecznie zbliżała się do punktu krytycznego, grożąc reakcją nuklearną. Komandor Britanow zdając sobie sprawę z bliskości amerykańskich brzegów obawiał się konsekwencji politycznych ewentualnego skażenia wielkich obszarów Wschodniego Wybrzeża USA i w akcie desperacji zwrócił się do załogi z prośbą o ochotników do wykonania samobójczego właściwie zadania wejścia do komory reaktora i ręcznego opuszczenia prętów kontrolnych. Do wykonania zadania zgłosił się marynarz Siergiej Preminin, któremu udało się opuścić pręty grafitowe do rdzenia reaktora. W skutek powstania podciśnienia marynarz nie był w stanie wydostać się z pomieszczenia. Nie udało się też otworzyć włazu od zewnątrz i dzielny marynarz zmarł. 

Jego poświęcenie nie było nadaremne - główny technik zapanował wreszcie nad procesami przebiegającymi w rdzeniu reaktora i zdołał go wyłączyć. 4 października do K - 219 podszedł inny radziecki atomowy okręt podwodny i zaczął przejmować wyczerpaną załogę. Dwa dni później - 6 października podczas próby holowania K - 219 przewrócił się na burtę i zatonął.

Komentarze