W akcie ostatecznej desperacji, czyli szarża pod Wólką Węglową - 19 września 1939

19 września 1939 dobiegała końca bitwa nad Bzurą, w której polskie oddziały Armii "Poznań" i "Pomorze" poświęcone przez Naczelne Dowództwo usiłowały w samobójczym ataku ściągnąć na siebie uwagę niemieckiego dowództwa i tym samym dać czas na odbudowę linii obrony pozostałym oddziałom wojska polskiego na linii wielkich rzek - Bugu, Wisły i Sanu. Wykrwawione resztki osaczonych nad dolną Bzurą oddziałów przedzierały się przez Puszczę Kampinoską do Warszawy próbując przerwać niemiecką obronę. Na czele postępowała grupa kawalerii dowodzona przez generała brygady dr Romana Abrahama składająca się z "Wielkopolskiej" i "Podolskiej" Brygady Kawalerii - swymi atakami torowała ona drogę dywizjom piechoty. W związku z tężejącym oporem oddziałów niemieckich i coraz większymi brakami amunicji dowodzący czołowym 14 Pułkiem Ułanów Jazłowieckich pułkownik dyplomowany Edward Godlewski podjął decyzję o zmianie marszruty usiłując przedostać się do Warszawy najkrótszą możliwą drogą wiodącą przez Wólkę Węglową, na Żoliborz. Gdy Polacy wychynęli z lasu postępując konno, w szyku marszowym okazało się, że miejscowość jest zajęta przez pododdziały niemieckiej 29 Dywizji Zmotoryzowanej generała Ottona Lemelsena. Pułkownik Godlewski zdając sobie sprawę z rozpaczliwego położenia wydał rozkaz szarży na białą broń i polscy ułani natychmiast rozwinęli się do konnej szarży, do której przyłączyły się również nadciągające tą samą drogą czołowe elementy 9 Pułku Ułanów Małopolskich. Niemieccy strzelcy zmotoryzowani natychmiast otwarli ogień z moździerzy, który zadał czołowym szwadronom ogromne straty, ale Polacy przedarli się otwierając drogę kolejnym udręczonym jednostkom do Warszawy. Najlepszy opis starcia pochodzi od przypadkowo obecnego na polu walki włoskiego korespondenta wojennego Mario Appeliusa:

"Nagle bohaterski zespół kawalerzystów w sile około paruset koni wyłonił się w galopie z zarośli. Nacierali oni, mając w środku rozwinięty sztandar... Wszystkie niemieckie karabiny maszynowe umilkły, a tylko działa strzelały. Ich ogień stworzył zaporę ogniową na przestrzeni 300 metrów przed liniami niemieckimi. Polscy kawalerzyści nacierali całym pędem, jak na średniowiecznych obrazach! Na czele wszystkich galopował dowódca z podniesioną szablą. Widać było, jak malała odległość pomiędzy grupą polskich kawalerzystów a ścianą niemieckiego ognia. Szaleństwem było kontynuować tę szarżę na spotkanie śmierci. A jednak Polacy przeszli..."

Polacy stracili w szarży 105 zabitych i 100 rannych, czyli ponad 20% stanu wyjściowego, niemiecka 29 dywizja meldowała o utracie 52 zabitych i 70 rannych. Polegli ułani pochowani zostali we wspólnej mogile nad którą ludność miejscowa wzniosła niewielki kopczyk. w październiku 1939 miejsce to odwiedził ambasador Japonii w III Rzeszy, generał Oshima, któremu zaprezentowano starcie w Wólce Węglowej jako jedno z najzacieklejszych w całej kampanii wrześniowej i na oczach zdumionej delegacji niemieckiej japoński generał jako nieodrodny syn samurajskiego ducha oddał hołd poległym ułanom - w milczeniu skłonił się nisko i złożył na kurhanie swój samurajski miecz...

Komentarze