1 lipca 1863 rozpoczęła się bitwa pod Gettysburgiem - jak pisze się w USA, "Moment przypływu" Konfederacji. Podczas wyprawy do Pennsylvanii oddziały konfederackie osiągnęły pozycje położone najdalej na północ podczas całej wojny secesyjnej. Po zwycięstwie pod Chancellorsville w maju 1863 południowcy rozważali kilka możliwych scenariuszy. Część generalicji opowiadała się za wysłaniem dwóch dywizji na front w Tennessee lub pod Vicksburg, co mogłoby odwrócić coraz gorszą sytuację Konfederacji na zachodnim teatrze działań - uważano, że po Chancellorsville Armia Potomacu, nie będzie groźna przez jakiś czas. Grupa skupiona dookoła generała Roberta E. Lee, dowodzącego Armią Północnej Wirginii, na froncie wschodnim, pomiędzy Richmond, a Waszyngtonem, optowała za ofensywa na Północ. Generał Lee od dwóch lat odnosił zwycięstwa broniąc dostępu do Richmond, ale zdawał sobie sprawę z rosnącej przewagi Unii i wiedział, że same wygrane w bitwach defensywnych nie wystarczą do pokonania jankesów. Wierzył, że należy zająć duże terytorium Unii i zwyciężyć w ofensywie, aby zmusić rząd w Waszyngtonie do zakończenia wojny. W ostatnich dniach czerwca Armia Północnej Wirginii przekroczyła rzekę Rappahannock i ruszyła na północ. Armia Potomac ruszyła wzdłuż pasma Gór Błękitnych ostrożnym marszem, co wywołało wściekłość Prezydenta Lincolna - udzielił on dymisji generałowi Joe Hookerowi (amerykańskie określenie prostytutki - "hooker" wzięło się właśnie od jego nazwiska, był bowiem gorącym orędownikiem stworzenia kontrolowanych przez armię domów publicznych towarzyszącym wojskom w polu), niefortunnemu dowódcy spod Chancellorsville i zastąpił go generałem Georgem Meade. Początkowo uznano to za wybór niezbyt trafny, gdyż Meade był bardzo ostrożnym dowódcą - stale obawiał się szybkości konfederackich manewrów i inicjatywy ich dowódców. Armia Potomacu ruszyła jednak za konfederatami. Południowcy po przejściu przez Maryland znaleźli się w środkowej Pennsylvanii, ale nie mieli żadnych wiadomości o siłach Unii. Wieczorem 30 czerwca generał William Heth poprosił generała Lee o zgodę na zajęcie miasteczka Gettysburg w celu zdobycia butów (przez całą wojnę południowcom brakowało wszystkiego, a zwłaszcza butów), na co zgodę uzyskał i o poranku następnego dnia konfederaci ruszyli po buty.
Maszerujące drogą z Mummasburg oddziały napotkały opór jankeskiej kawalerii, którego nie byli w stanie przełamać. Gdy generał Heth doczekał się wreszcie posiłków (pozostałe z tyłu dwie brygady jego dywizji) na pole bitwy dotarły oddziały I Korpusu Armii Potomacu generała Reynoldsa i atak południowców załamał się na wysokości McPhersons Ridge. Oddziały konfederackie były dość rozproszone i nieprzygotowane do walki, ale szybko nadciągały na miejsce starcia kolejne brygady. Linię bojową konfederatów wzmocniły około południa oddziały dywizji generała Rhodesa w rejonie Oak Hill i elitarna karolińska dywizja generała Williama Dorseya Pendera. Wzdłuż drogi z Harrisburga maszerowały oddziały dywizji generała Jubala Early. Również Unia doczekała się posiłków - linie obrony na północ od Gettysburga rozciągnął XI Korpus generała Howarda. Generał Meade miał opory przed podjęciem walki w Gettysburgu, lecz będący na miejscu dowódcy zapewnili go, że pozycje obronne są dobre, teren sprzyja i są w stanie powstrzymać konfederatów do czasu skoncentrowania całej armii. W tym czasie konfederaci mieli jednak już sporą przewagę i z wigorem zaatakowali na kilku kierunkach jednocześnie. Atak Rhodesa załamał się - idąca w centrum brygada Iversona wpadła w zasadzkę i została zdziesiątkowana (straciła 1100 ludzi z 1400), także rezerwowa brygada Pettigrew z dywizji Hetha nie zdołała złamać obrony Żelaznej Brygady pułkownika Solomona Mereditha na McPherson's Hill. Mimo to sytuacja oddziałów Unii z minuty na minutę stawała się coraz gorsza - ataki konfederackie zużyły wszystkie odwody, a pomiędzy I i XI Korpusem powstała spora luka, której nie było czym wypełnić. Losy walki rozstrzygnęły się na skrzydłach. Mimo huraganowego ognia artylerii brygady Pendera przypuściły szaleńczy atak na Seminary Ridge. Obronę Unii przełamała brygada Abnera Perrina, który przed walką wydał swym żołnierzom potrójną rację whisky i teraz nie dawali się powstrzymać. Unia miała problemy z koordynacją obrony, gdyż po śmierci generała Reynoldsa (poległ od kuli strzelca wyborowego) generałowie Doubleday, Hancock i Howard sprzeczali się, kto powinien dowodzić. Także obrony XI korpusu nie dało się utrzymać - przybyłe na pole bitwy brygady Smitha i Hoke weszły w lukę w obronie Unii i ciągły front przestał istnieć. Wzdłuż drogi z Harrisburga uderzyła z wielkim animuszem brygada Johna Bella Gordona (jeden z weteranów wspominał później, że generał Gordon przemówił przed uderzeniem do swych żołnierzy w tak płomiennym tonie, że gotów był nawet szturmować bramy piekieł) niszcząc stawiającą dzielny opór malutką brygadę von Gilsy złożoną z imigrantów z Niemiec. Także w centrum sprawy przybrały dla Armii Potomacu fatalny obrót. Świeże oddziały konfederatów wyminęły zalegającą za grzbietem Herra wykrwawioną i wyczerpaną dywizję Hetha (straciła 2700 z 7000 ludzi) i wsparły akcję Pettigrew na wzgórzu McPhersona. Mimo szaleńczej odwagi nadchodził kres Żelaznej Brygady - konfederaci nacierali na jej osamotnioną pozycję z trzech stron, a żołnierze kamieniami wbijali kule w rozgrzane lufy karabinowe. Gdy jankesi ustąpili ze wzgórza obrona całkiem się załamała. Część federalnych próbowała się wycofać wykopem linii kolejowej, ale południowcy ściągnęli działa, które otwarły morderczy ogień - podobno słyszano trzask pękających kości od ciężkich litych kul - padło tylko w wykopie około 900 ludzi, a generał Paul stracił wzrok. Federalni uciekali w kierunku wzgórz za Gettysburgiem, a pierwszym, który wkroczył do miasta był 1 pułk strzelców z Karoliny Południowej. Ostatecznie południowcy zagarnęli w mieście sporo jeńców i zatrzymali atak - generał Richard Ewell tłumaczył się, że jego ludzie ponieśli spore straty i byli już mocno wyczerpani, choć tak na prawdę nie chciał angażować się w poważną bitwę bez generała Lee, który na polu walki pojawił się dopiero późnym popołudniem. Żołnierze nie mieli wątpliwości kto wygrał starcie - rozgromione zostały dwa korpusy Unii i wzięto setki jeńców, ale bitwa nie była skończona. Na pole walki śpieszyły coraz to nowe oddziały obu stron.
Komentarze
Prześlij komentarz