"Wielkie strzelanie do indyków na Marianach" - 19 czerwca 1944

19 czerwca 1944 w czasie Bitwy na Morzu Filipińskim doszło do wielkiej bitwy powietrznej nazwanej przez amerykańskich pilotów "wielkim strzelaniem do indyków na Marianach". Potężna, licząca łącznie 540 jednostek pływających (w tym aż 15 lotniskowców z ponad tysiącem samolotów na pokładach) flota amerykańska rozpoczęła operację inwazyjną na wyspach mariańskich atakując Saipan - rdzenne terytorium Japonii. Cesarska marynarka odpowiedziała uderzeniem, do którego użyto wszelkich dostępnych sił, w tym 9 lotniskowców z 460 samolotami, wspartych przez operującą z baz lądowych 1 Flotę Powietrzną posiadającą około 500 samolotów. Dowódca japoński, wiceadmirał Jizaburo Ozawa mistrzowsko manewrował powierzonymi mu okrętami przez cały dzień wysyłając lotnicze ataki, jednocześnie pozostając poza zasięgiem maszyn amerykańskich, ale wynik tych działań był dla Japończyków katastrofalny - spośród 373 wysłanych w czterech falach uderzeniowych samolotów Amerykanie zniszczyli 230, tracąc przy tym zaledwie 23 własne maszyny. Ozawa nie wiedział, że mająca go wspierać 1 Flota Powietrzna utraciła w dniach poprzedzających operację większość maszyn na lotniskach, które poddane ciężkim atakom w ogóle nie były w stanie prowadzić operacji lotniczych. Podstawową przyczyną klęski floty japońskiej był jednak dramatycznie niski poziom wyszkolenia pilotów. Z pośród bazujących na lotniskowcach trzech korpusów powietrznych jedynie 601 korpus ukończył proces szkolenia podstawowego, natomiast 653 i 652 aktywowano odpowiednio w lutym i marcu 1944 i ich piloci nawet nie ukończyli podstawowego programu szkolenia, o treningu zaawansowanym obejmującym praktykę walki powietrznej nie wspominając. Weterani poprzednich walk stanowili jedynie drobny ułamek całości personelu latającego - mściła się tutaj polityka wspierania w 1943 obrony baz lądowych na Wyspach Salomona przez lotnictwo pokładowe, które w tych walkach zostało dosłownie zdziesiątkowane. Amerykanie mieli ponadto dwukrotną przewagę liczebną i dysponowali lepszymi myśliwcami - ich najnowsze F6F "Hellcat" okazały się znacznie lepsze niż przestarzałe już wówczas japońskie Mitsubishi A6M "Zero". W rękach bardzo doświadczonych pilotów myśliwiec ten był groźny dla alianckich maszyn praktycznie do końca wojny, ale takich pilotów pozostało już wówczas Japonii bardzo mało. Amerykanie także mieli mnóstwo niedoświadczonych pilotów, ale ich podstawowy program szkolenia był dużo bardziej rozbudowany i w efekcie ich piloci radzili sobie znacznie lepiej. 

Komentarze