13 czerwca 1881 szkuner USS "Jeanette" został zmiażdżony przez lody na Oceanie Arktycznym w pobliżu Wysp De Longa - nazwanych tak na cześć ich odkrywcy i dowódcy tej tragicznie zakończonej ekspedycji George Washington De Long'a. Wydarzenia, które miały miejsce podczas wyprawy tej niewielkiej jednostki przeszły do historii jako jedna z największych tragedii na Dalekiej Północy. Statek z 33 osobowa załogą wyszedł w morze 8 lipca 1879 z San Francisco, z zadaniem poszukiwania ekspedycji Nordenskjolda na statku "Vega". Sponsorem przedsięwzięcia był znany magnat prasowy Gordon Bennett, właściciel "New York Harald". W owym czasie wierzono. że okolic Bieguna Północnego są morzem wolnym od lodu i Bennett oczekiwał, że De Long podejmie próbę dotarcia do bieguna, choć "Jeanette" i jej załoga nie była tak naprawdę przygotowana do takiego zadania. Dość szybko De Long dowiedział się od Czukczów, że "Vega" przezimowała bezpiecznie i popłynęła na zachód, podjął więc próbę zdobycia bieguna. Po dotarciu do Wyspy Wrangla załoga zimowała w dobrych warunkach - nie brakowało ptactwa i fok i wszystkim dopisywało zdrowie. Po rozpoczęciu sezonu żeglugowego De Long ruszył dalej na północ i odkrył grupę niedużych wysp. W ich pobliżu "Jeanette" utknęła w lodach i powoli dryfowała na wschód. Tym razem dał o sobie znać brak odpowiedniego przygotowania - szybko skończył się dynamit, którym rozrywano napierający na statek lód. Szybko kończyły się zapasy oliwy i jedzenia i nie było widoków na udane polowania na lodowym pustkowiu. Wreszcie, po kilku miesiącach nieustannego naporu lód zmiażdżył nieszczęsną "Jeanette", a jej załoga stanęła wobec przerażającej perspektywy przedzierania się przez lodowe piekło ku odległym o setki mil brzegom Azji. Po kilku tygodniach wyczerpującego siły przedzierania się na ciągniętych saniach i łodziach przez zwały lodu udało się rozbitkom dotrzeć do granicy lodu i dalej na południe ruszyli łodziami przez lodowy pak. W ostatnich dniach sierpnia koło Wyspy Fadiejewa rozbitków zaatakował silny sztorm i trzy łodzie utraciły ze sobą kontakt. Łódź dowodzona przez porucznika Chipa z 8 osobami na pokładzie zaginęła i nigdy nie ustalono co się z nią stało. Druga łódź, dowodzona przez I oficera, Melville'a z 11 osobami na pokładzie wylądowała 14 września u wschodniego ramienia Leny. Po kilku tygodniach marszu przez niezamieszkałe obszary grupa ta została uratowana przez mieszkańców niewielkiej osady. 14 rozbitków z grupy De Longa dotarło do brzegów Syberii na zachód od ujścia Leny. Ludzie byli chorzy i kompletnie wyczerpani - większa część zapasów przepadła podczas sztormu. 9 października De Long wysłał po ratunek dwóch najsilniejszych marynarzy - Niendemanna i Norosa. Ci przedarli się po 10 dniach do zamieszkałych obszarów, lecz nie byli w stanie przekonać tubylców, by ci ruszyli z nimi na ratunek umierającym towarzyszom. Mieszkańcy osady przetransportowali dwóch marynarzy do innej osady, gdzie spotkali oni ludzi Melville'a. Dopiero teraz rozpoczęła się ekspedycja ratunkowa, ale dla De Longa i pozostałych było już za późno. Melville i Niendemann dotarli do resztek obozowiska, gdzie odnaleźli ciała swych druchów i prowadzony do końca przez De Longa dziennik wyprawy - tragiczne świadectwo nierównego pojedynku człowieka z Daleką Północą...
Komentarze
Prześlij komentarz