26 czerwca 1971 o godzinie 19.50 po uderzeniu pioruna doszło do pożaru w rafinerii w Czechowicach-Dziedzicach - zapalił się zbiornik mieszczący 12 500 ton ropy. Instalacje gaśnicze były niesprawne, a sposób zabudowy zbiorników paliw był przestarzały, nie było miedzy innymi "pływających dachów", w efekcie strażacy przemysłowi i okoliczne zespoły gaśnicze, w tym jednostki OSP skazane były na walkę z żywiołem tylko przy pomocy posiadanego na wozach gaśniczych sprzętu. W niedzielę 27 czerwca było już w akcji 18 zastępów Straży Pożarnej i 24 sekcje Ochotniczej Straży Pożarnej i wtedy doszło do tragedii. Podczas akcji gaśniczej zalano płonący zbiornik kilkudziesięcioma tysiącami litrów wody. która była stale podgrzewana przez płonącą ropę, gdy osiągnęła temperaturę wrzenia przedarła się ku górze zbiornika unosząc lżejsze od siebie frakcje ropy. Doszło w ten sposób do wyrzutu płonącej ropy na wysokość 200 metrów. W efekcie strugi płonącego paliwa spadły na ludzi sprzęt uczestniczący w akcji - w jednej chwili zginęło 33 strażaków. Temperatura była tak wysoka, że poparzeniu ulegali ludzie stojący nawet w odległości kilkuset metrów. Co gorsza kaskady płonącej ropy zapaliły kolejne zbiorniki paliw. Ostatecznie opanowano sytuację ściągając 47 zastępów Straży Pożarnej z ciężkim sprzętem gaśniczym, w tym 6 z Czechosłowacji. Dogaszanie pożaru trwało do 2 lipca 1971.
Komentarze
Prześlij komentarz