15 czerwca 1904 bocznokołowiec pasażerski "General Slocum" został wyczarterowany za kwotę 350 dolarów przez Ewangelicki Kościół Luterański św. Marka z nowojorskiej dzielnicy "Little Germany" na Manhattanie. Była to cześć tradycyjnego, corocznego odbywającego się od siedemnastu lat pikniku organizowanego przez niemieckich imigrantów - rejs statkiem w górę rzeki Hudson był wielkim przeżyciem dla robotników i ich najbliższych. Na pokład statku weszło około 1400 osób i statek odbił od pirsu około 9.30 rano, aby popłyną na Long Island. Gdy jednostka znalazła się na wysokości East 90'th Street w dziobowym pomieszczeniu technicznym, które służyło jako palarnia wybuchł pożar. Nigdy nie stwierdzono jednoznacznie co go wywołało, ale błyskawicznie się rozprzestrzenił, w czym pomógł rozchlapany olej do lamp i walające się wszędzie zatłuszczone maty. Do dowodzącego statkiem kapitana Van Schaika przedostał się dwunastoletni chłopiec i powiadomił o o pożarze, ale nikt mu nie uwierzył. Dopiero po dwunastu minutach wszczęto alarm - dalej sprawy potoczyły się już lawinowo. Kapitan Van Schaik podjął fatalną decyzję o kontynuowaniu rejsu na Long Island i próbie akcji gaśniczej siłami załogi, co skończyło się tragedią. statek szedł pod silny wiatr, co podsycało ogień - po kolejnych kilku minutach płonął już od dziobu do rufy. Nie używane od lat węże gaśnicze były sparciałe i po prostu rozsypywały się w dłoniach. Nie można było użyć łodzi ratunkowych, gdyż zostały one zamocowane na stałe i nie nadawały się do użytku, a gdy wreszcie rozdano pasażerom kamizelki ratunkowe i zdesperowani pasażerowie jako pierwsze spuścili w nich na wodę dzieci, te natychmiast tonęły - kamizelki zbutwiały ze starości i korek się rozsypywał. Część pasażerów próbowała ratować się wpław, ale ówcześnie ubierana ciężka wełniana odzież nie dawała im szans, zresztą w tamtych czasach mało kto potrafił pływać.
Wreszcie statek wpadł na mieliznę koło North Brother Island i zatonął na płyciźnie. Zginęło łącznie przynajmniej 1021 osób - tyle ciał odnaleziono. Po tragedii stanęło przed sądem wiele osób, lecz skazano jedynie kapitana Van Schaik - otrzymał wyrok 10 lat ciężkich robót za zaniedbania (przez 13 lat użytkowania statku załoga ani razu nie ćwiczyła alarmu pożarowego), by po 3 i pół roku uwięzienia w Sing Sing ułaskawił go Prezydent Taft, zmarł w 1927. Po tragedii "Little Germany" straciła swój niemiecki charakter, zginęło mnóstwo jej mieszkańców, a ocaleli wyjechali próbując zacząć nowe życie.
Straszna historia, niestety to nie jedyny wypadek w którym zginęły setki ludzi tylko i wyłącznie ze wzgledu na zaniedbanie.
OdpowiedzUsuń